Hej, dziś post z Niemiec w których nadal jestem, ale tylko do dziś. Przyleciałam "tanimi" liniami .. ale nie sądzę, by cena 3 stów nią była.
Dzisiaj wybraliśmy się z mamuśką,statkiem do miejscowości Linz. To jest stare miasteczko z mega starym budownictwem typowych niemieckich domów. Oczywiście nie obyło się bez zabawnych sytuacji...
Wypłynęliśmy po 9 i do tego miasteczka płynęliśmy 6h! Nie byłoby to dziwne gdyby nie to, że jest ono serio blisko , autem z 45 minut (po autostradzie) ? Pogoda mega dopisała, więc popatrzcie jakie z nas są teraz buraki :
ok, koniec.
wszystko fajnie, ale na zwiedzenie tego Linz miałyśmy z 50 minut, bo jechał statek powroty - ostatni. OCZYWIŚCIE, że się na niego spóźniłyśmy , właśnie wtedy gdy zamawiałyśmy porcje frytek miałyśmy okazje mu pomachać
Szybka akcja, idziemy na pociąg. Akurat jak wracał (TEN STATEK) to zaczął jechać o wiele szybciej. Wysiadłyśmy w Bonn, spoko że to koło Koloni, czyli naszego docelowego miejsca wysiadki. Ale trzeba było jeszcze przejechać tramwajem na drugą stronę rzeki. Udało się zdążyliśmy i jeszcze się okazało, że ma spóźnienie. Dalej pojechałyśmy statkiem, bo szkoda by było w sumie, bilet opłacony, a nie był jakimś tanim ;) Z Bonn do Koloni jechaliśmy w sumie 2 godziny !
Bardzo mi się podobało, skorzystałam w sumie z pogody i się jeszcze opaliłam!
Piękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńwidoki super:)
OdpowiedzUsuńSandicious
oj marzy mi się teraz taka wycieczka statkiem :)
OdpowiedzUsuń